piątek, 29 grudnia 2017

Eilat i okolice zimą

Kocham Izrael. Byłam tam już ładnych kilka razy i mam nadzieję, że następne przede mną.
Tym razem zimowy, świąteczny tydzień spędziłam z rodziną w Eilacie, na samym południu Izraela. Byłam tam kiedyś w lipcu i był to jeden z tych nielicznych w mym życiu wypadków kiedy zastanawiałam się czy szybciej się roztopię czy upiekę. Za to grudzień to zupełnie inna bajka.
Niestety było już po Chanuce, ale pięknie było bez względu na święta lub ich brak.
Wszak była przepiękna pustynia Negew, a na niej Park Timna:










Czerwony Kanion









Czarny Kanion






oraz wiele innych szlaków.

Było morze, a w nim możliwość nurkowania, obserwacji delfinów i pływania z nimi, wizyty w obserwatorium, o tak:






Warto dodać, że w "delfinarium" w Eilacie delfiny są wolne (stąd cudzysłów). Nie ma ściany czy siatki. Mogą wypływać na morze kiedy chcą i wracać kiedy chcą (większość czasu są na miejscu bo jest im po prostu dobrze). Nie uczy się ich sztuczek, nie robi pokazów. Można obserwować je z bliska a nawet pływać z nimi (bez dotykania). Karmi się je, ale tylko trochę, połowę racji, żeby polowały. Wiodą naturalne życie, a zadaniem ośrodka jest tak dbać o nie, żeby chciały tam mieszkać (i chcą, od lat). To jest piękne!


Niesamowicie ludziolubne (i sprytne) koty hotelowe otwierające lodówkę:





I nieprawdopodobna życzliwość ludzi dookoła. Temperamenty w Izraelu są południowe, ale życzliwość, uśmiech, energia (dobra) są wszechotaczające.