wtorek, 18 grudnia 2018

Nowy Orlean - historia, architektura i duchy :)

Jeżeli myśleliście, że tak szybko opuścicie Nowy Orlean to nic z tego :) Jeszcze Was nim trochę pomęczę.

Nowy Orlean jest najbardziej europejskim (w pozytywnym sensie) amerykańskim miastem jakie dotąd udało mi się zobaczyć. Wprawdzie siatkę ulic ma dalej beznadziejnie nudną (ale skutecznie utrudniającą zgubienie się), natomiast jego architektura, życie na ulicy, poruszanie się z buta i inne tak przeze mnie cenione atrybuty europejskich miast wraz z tą nieokreśloną cenną atmosferą są tu wszechobecne.
Miasto założyli Francuzi na najbardziej podniesionym w górę skrawku cyprysowego rozlewiska jakie udało im się odnaleźć. Po przegranej wojnie powinni oddać te posiadłości Brytyjczykom, niemniej w porę królowi francuskiemu przypomniało się, że ma kuzyna na tronie Hiszpanii i właściwie może mu sprawić prezent (i nie oddawać Luizjany wrogom). Tak więc Luizjana przeszła na 40 lat w ręce hiszpańskie, po ułagodzeniu sprawy powróciła do Francuzów, a w 1803 r., natychmiast po uzyskaniu nad nią formalnej kontroli przez Francuzów, kupili ją Amerykanie i tak już zostało.


Te 40 hiszpańskich lat życia Nowego Orleanu jest bardzo istotne. Osadnicy oczywiście (francuscy) nie zmienili się, aczkolwiek administracja tak - w tym okresie władze były naprawdę hiszpańskie, a do sowicie opłacanych rządowych konfitur zawsze są chętni. 

Otóż w okresie, gdy administracja była hiszpańska Nowemu Orleanowi przytrafiły się dwa dewastujące go pożary w odstępie 6 lat: pierwszy w 1788 r. następny w 1794 r.

W tamtym czasie miasto było zbudowane z cyprysowego drewna (stało wszak na cyprysowym mokradle i rozlewisku) zatem ogień szerzył się błyskawicznie. Z historią obu pożarów wiążą się anegdoty oraz historie o duchach. I od tego zacznę 

W 1788 r. Wielki Piątek był dniem bardzo wietrznym. W tym okresie w Nowym Orleanie jedyną legalną religią był rzymski katolicyzm, a sojusz tronu i ołtarza, bardzo bliski w ówczesnej Hiszpanii i jej koloniach, sprawiał, że władze kościelne miały dużo do powiedzenia. W związku z powyższym na dzień wspomnienia męki Pańskiej zabroniono hałasowania, głośnych imprez, muzyki, a także bicia w dzwony. Wielu pobożnych(pobożnisiów) budowało sobie domowe ołtarzyki. Wśród nich szczególną dewocją wyróżniał się sekretarz rady miejskiej mieszkający w ładnym, wygodnym domu, w sercu starego Nowego Orleanu. Postawił on w swoim pokoju aż 50 świeczek w okolicach domowego ołtarzyka. A potem wyszedł czy też (jak chcą niektórzy) tak zatopił się w modlitwie, że podmuch mocnego wiatru poruszający firanami w jego oknach uszedł jego uwadze. Łatwo zgadnąć co nastąpiło potem. Wpierw firany i zasłony, potem meble, ściany.... Drewniany dom zapłonął szybko, a sąsiednie były tuż tuż, wsparte jeden o drugi. Nieszczęsny sekretarz pobiegł do katedry znajdującej się tuż obok, aby uruchomić dzwony - jedyny system alarmowy miasta wobec pożaru. Jednak pobożni mnisi zajmujący się katedrą odmówili. Dzwony? W Wielki Piątek? Mimo zakazu? Czy sekretarz oszalał? 
Trochę czasu minęło zanim do mnichów dotarło, że pożar zbliża się do katedry. To ich przekonało i zgodzili się na uderzenie w dzwony na trwogę, ale jako się rzekło dzień był wietrzny i święty. Żeby nie zakłócać świętości dźwiękami kołysanych wiatrem dzwonów dzwony skrępowano o czym wszyscy w zamieszaniu zapomnieli. Mnich, który wbiegł na dzwonnicę wrócił stamtąd nie mogąc uruchomić dzwonów, a zanim rozsupłano sznury zarówno katedra jak i dzwonnica padły łupem pożaru.

Powyżej obecna katedra nowoorleańska, poniżej zdjęcia wnętrza



Dom, w którym wybuchł pożar 1788 r. po odbudowie:


Z pożarem tym, najtragiczniejszym w historii Nowego Orleanu, który pochłonął 80% zabudowy, wiąże się jeszcze jedna anegdota. Jednym z nielicznych budynków jakie przetrwały ten tragiczny pożar był konwent urszulanek. Nowoorleańczycy opowiadają, że gdy wybuchł pożar zakonnice zgromadziły się pod figurą Matki Boskiej i zaczęły modlić o ocalenie, ale pożar się zbliżał. Zaczęły modlić się jeszcze gorliwiej o ocalenie, część z nich położyła się krzyżem na ziemi, ale pożar się zbliżał. W ostatecznej rozpaczy wyniosły figurę na piętro, otwarły okno od strony pożaru, umieściły tam figurę twarzą do pożaru i zawołały: "Ocal nas Matko Boża bo giniemy, ale jeśli nas nie ocalisz będziesz pierwsza - a pamiętaj ,że jesteś drewniana". Pożar do konwentu nie dotarł.

Minęło 6 lat, miasto względnie odbudowano i wówczas w sierocińcu na strychu będącym składzikiem na suche siano dwóch małych chłopców bawiło się zapałkami. Znaczna część drewnianego miasta ponownie spłonęła. Z sierocińca nie wszystkie dzieci udało się wyprowadzić i 5 małych chłopców tam zginęło. Dziś w budynku mieści się luksusowy, pięknie położony niewielki hotel mający opinię nawiedzonego.

Najciekawsza historia jaką słyszałam w związku z tymi "nawiedzeniami" to historia młodego małżeństwa, które spędzało tam rocznicę ślubu. Bawili się świetnie i wrócili do hotelu późno i nie do końca trzeźwi. Następnego ranka jechali na wycieczkę na bayou i żona poprosiła męża, aby nie robił więcej zdjęć tego dnia gdyż zostały już tylko 3 klatki, a rano filmu nie kupią (fotografia cyfrowa miała dopiero nastąpić po kilku latach). Mąż prośbę spełnił, ale rano okazało się, że cały film jest zużyty. Żona dała się przekonać, że pewnie sami zużyli to poprzedniego dnia, bardzo trzeźwi wszak nie byli... Niemniej, gdy następnie, już w domu, wywołała zdjęcia ostatnie 3 klatki filmu pokazują ich śpiących nago na hotelowym łóżku. Wybuchła straszna awantura, pani oskarżyła hotel o to, że ktoś w nocy wszedł do ich pokoju gdy spali i zrobił im intymne zdjęcia. Dyrekcja hotelu wszystkiemu zaprzeczyła, niemniej na wszelki wypadek zwróciła koszty zakwaterowania i dopiero później ktoś zwrócił uwagę, że zrobienie zdjęcia pod takim kątem wymagałoby lewitacji pod sufitem bezpośrednio nad łóżkiem śpiących małżonków...

A czemu architektura Nowego Orleanu zawdzięcza tyle Hiszpanom i pożarom? Cóż, jak napisałam, osadnicy pozostali w dominującej większości francuscy, ale po dwóch pożarach drewnianego miasta władze (hiszpańskie) nakazały jego odbudowę jako miasta murowanego, ze ścianami wzajemnie się o siebie opierającymi, żeby nie tworzyć kominów i dodatkowych zagrożeń pożarowych. A że urbaniści byli hiszpańscy więc i styl odbudowy był hiszpański. Dziś Francuski Kwartał, najstarsza dzielnica Nowego Orleanu, zbudowana jest w stylu kolonialnym hiszpańskim. Domy mają wewnętrzne patia. Mają galerie i balkony z balustradami z kutego lub lanego żelaza (bardzo modne przez długi czas w Nowym Orleanie), a styl przywodzi na myśl hiszpańskie posiadłości na Karaibach oraz stare andaluzyjskie miasteczka. Miasto zbudowane pod koniec XVIII wieku stoi. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nikt nie zamierza się w nim bawić zapałkami na składziku siana. Popatrzcie:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz