Kantabryjska Santillana del Mar to wioseczka (miasteczko, całkiem spore jak na standardy SWOICH czasów) pochodzaca z czasów średniowiecza i odrodzenia.
Zbudowana dookoła monasteru założonego w IX wieku (szacuje się, że w okolicach 870 r.) i kolegiaty przyklasztornej zbudowanej w XII w. (która wciąż stoi). Większość domów w historycznej części miasteczka (poza nią jest tam niewiele) pochodzi z okresu XIII-XVII w. - czasów prosperity Hiszpanii.
Konkwista nigdy tu nie dotarła zatrzymana przez Picos de Europa w 718 r. (patrz poprzedni post), a okres rekonkwisty, a następnie podboju Nowego Świata przyniósł długi okres prosperity. Zanim Hiszpania zmarnowała niespodziewanie uzyskane bogactwa na daremne wojny z protestantyzmem i utrzymywanie anachronicznego porządku społecznego i wszechwładnego kościoła katolickiego (coś Wam to przypomuna?) Santillana del Mar uzyskała już obecny kształt.
Mówią o niej wioska trzech kłamstw: ani nie święta ("Santi"), ani nie na równinie ("llana"), ani nie nad morzem ("del Mar"). Ale nawet jeśli nazwa jest zwodnicza i nie oddaje rzeczywistego charakteru miasteczka w niczym to nie przeszkadza, bo Santillana jest po prostu przepiękna. Niestety większość turystów zatrzymuje się tu jedynie na kilka godzin w środku dnia, gdy stare ulioczki robią się zatłoczone. Najwięcej uroku miasteczko ma wcześnie rano i wieczorem, gdy poza mieszkańcami i turystami, którzy zdecydowali się tu zatrzymać nie ma na jej uliczkach nikogo innego.