środa, 31 października 2018

Happy Halloween!!!!

Tak, nadszedł Halloween. Jedno z moich ukochanych świąt. Kiedyś celtycka Samhain była ciemna (w tę noc nie palono świateł), krwawa i przejmująca grozą. W tę noc zmarli przechodzili na drugą stronę... Albo z powrotem.
Ogień wygaszano, żeby ich nie przyciągać i na wietrznej i zimnej wyspie ludzie kulili się razem szukając ciepła i pokrzepienia. Aby odstraszyć zjawy, ukryć fakt, że jest się człowiekiem zakładano maski - często zrobione ze świeżo wydrążonych zwierzęcych łbów. Ociekające krwią musiały być naprawdę przerażające.

Ale minęły wieki i dziś Halloween - od lat - jest świętem radosnym, które zapewne nie cieszy jedynie cukrzyków.

W Richmond, VA coroczne świętowanie odbywa się na Hanover Ave, na której co roku rozdaje się 20-30 tysięcy cukierków i innych słodyczy.

Na mnie największe wrażenie zrobił chyba człowiek przebrany za prysznic, ale oceńcie sami, czy straszniejsze są dla Was przydomowe cmentarze:




czy wolicie napić się piwa ze szkieletem, nawet jeśli wiele wskazuje na to, że za życia był piratem:

czy wolicie dzieci na huśtawkach:

a może jednak szkielety należy zamykać w klatkach lub wieszać?:



należy też przypomnieć o niebezpieczeństwach zmian stanu cywilnego:

ja mam jednak słabość do czarownic i wiedźm:



a dla niedowidzących można zawsze powiększyć dekoracje:



nic jednak nie przebije tradycyjnej Halloweenowej dyni:






HAPPY HALLOWEEN. Nie zjedzcie wszystkiego naraz.






środa, 10 października 2018

Wielkie Okropne Bagno

Prawda, że ładna nazwa ciekawego obszaru chronionego?
Great Dismal Swamp - tak się to nazywa, leży na pograniczu Karoliny Północnej i Virginii i jest wielkie, ale wcale nie okropne :).
Najlepiej zwiedza się ten (ogromny) obszar częściowo z buta (lub roweru) a częściowo kajakiem. Kajakowanie dopiero przede mną więc dziś będzie o tym co można zobaczyć "z buta".
Teren podmokłego subtropikalnego lasu był dobrze znany osadnikom w czasach mocno przed rewolucją amerykańską, a leżące w jego sercu jezioro jako pierwszy biały zobaczył gubernator Virginii w połowie XVIII wieku.
Prowadzono tu eksploatację lasu, a w celu lepszego dostania się do niego wybudowano groble i kanały odwadniające (dziś cały system służy raczej do utrzymania wody w ekosystemie a nie odprowadzenia jej poza ten ekosystem).
W czasie rewolucji przechodziła tędy, a nawet obozowała tu armia Waszyngtona co musiało być festiwalem dla komarów do dziś wspominanym z rozrzewnieniem w ich społeczności (już wyobrażam sobie te komarze opowieści). W miesiącach letnich można czasami podobno zatkać wylot chłodnicy owadami co zmusza człowieka do czynnosci naprawczo-konserwacyjnych w raczej niesprzyjających okolicznościach.
Trafiłam na opis przejazdu drogą (jedyną) wewnątrz Swamp, w którym propozycja otwarcia okna (celem komunikacji z nieszczęsnym osobnikiem na zewnątrz) przez kierowcę spotkała się ze strony jego żony z jednoczesnym wymienieniem rozwodu i morderstwa na jednym oddechu (a mówimy o uprzejmych Amerykanach).
We wrześniu (mimo, że po takich opowieściach zaopatrzyłam się w spray z najwyższą ilością DEET jaką sprzedają) ilość owadów była już umiarkowana, komarów wręcz niewielka (uff), za to ważki, żółwie i motyle występowały obficie.
Motyle wielkości dłoni dorosłego człowieka ledwo wzbijały się w powietrze ciężko opadając na kolejne kwiaty.
Szukałam aligatorów (zaciekawiona opowieściami, że w Virginii ich oficjalnie nie ma), ale żadnego nie znalazłam. Dalej nie jestem przekonana, że w Virginii aligatorów brak, a ich obecność stwarzałaby ciekawą sytuację prawną: gatunek jest pod ochroną federalną, natomiast prawo Virginii umożliwia tępienie gatunków nie będących rodzimymi. Trzeba by chyba aligatora naraz tępić i chronić co mogłoby być kłopotliwe. No, ale ochrona jest obowiązkowa a tępienie nie więc może, może jakoś by się udało...
Dlaczego uważam za mało prawdopodobny BRAK aligatorów? Ano dlatego, że 12 mil na południe od południowej granicy Virginii (i jeszcze mniej od południowej granicy Great Dismal Swamp) aligatory są. Oficjalnie. Na północ mogą przemieszczać się w umiarkowanym tempie. Ich jaja w trakcie wylęgu wymagają co najmniej 86 stopni Farenheita, żeby mogły wykluć się samce (to od temperatury zależy częściowo płeć młodych aligatorów) oraz co najmniej 80 stopni, żeby w ogóle coś się wykluło. Podobno w Virginii wiosną tak ciepło nie jest. Podobno wszystkie spotykane tu aligatory to uciekinierzy z hodowli. Podobno... Ale chyba mało kto w to wierzy, choć na pewno aligatorów nie jest tu dużo. Natomiast są węże. I właśnie na takiego pięknego, zielonego, kruchego wężyka omal nie weszłam. Na szczęście w ostatnim momencie wykonałam coś w rodzaju nieudanego przeskoku przez węża, a potem zaprosiłam go na sesję fotograficzną. Nie odmówił...