niedziela, 29 sierpnia 2021

Yellowstone - dzikie zwierzęta

 Yellowstone, pierwszy w USA i jeden z najstarszych parków narodowych, leżący w Wyoming (większość), Montanie i Idaho, znany jest przede wszystkim ze zjawisk geotermalnych, statusu superwulkanu oraz swej rozległości. O wulkanie, gejzerach, wrzących źródłach i trzęsieniach ziemi będzie więcej w kolejnych postach. Natomiast dziś trochę o dzikich mieszkańcach Yellowstone.

Park zamieszkuje ogromna ilość dzikich zwierząt, a ich naturalny strach przed człowiekiem u wielu zmniejszył się lub niemal zaniknął. Od tak wielu pokoleń żyją pod ochroną, że traktują często turystów jak część swojego habitatu. Dotyczy to przede wszystkim wielkich roślinożerców. Drapieżniki nadal unikają ludzi, a mniejsze zwierzęta bywają bardziej ostrożne i powściagliwe (poza jedną kolonią niemal oswojonych chipmunków). Zacznijmy więc od wielkich roślinożerców.

Bizony. Bizonów w parku jest wiele, można je spotkać zarówno w stadach (czasem bardzo dużych) jak i jako pojedyncze osobniki. Sierpień to czas rui i samce nierzadko zachowują się agresywnie a nawet walczą między sobą. Bezpieczniej zejść im z drogi. Gdy bizon wędruje naszym szlakiem usuńmy się z drogi. Gdy wypoczywa na środku ścieżki, którą idziemy obejdźmy go szerokim łukiem (obie te sytuacje nam się przydarzyły). Czasem można też napotkać kości i czaszki tych wielkich roślinożerców. Co ciekawe - zdarza im się wchodzić na kruche tereny geotermalne i wiedzą jak i którędy się przemieszczać, żeby nie skończyć jako rosół z bizona w gejzerze. 

Poniżej trochę tych władców amerykańskiej prerii.





Innymi ogromnymi roślinożercami w parku są miejscowe jelenie (elks) charakterystyczne dla całej zachodniej części USA. Widzieliśmy je kilkukrotnie w tym łanię z bardzo ciekawskim jelonkiem oraz dwa dostojne samce z wielkim porożem (sezon godowy jeleni już minął więc zachowywały się wobec siebie przyjaźnie) regularnie uczęszczające camping o zmierzchu i świcie. Ludzi traktowały jako może lekko irytujący, ale w sumie niegroźny i nieznaczący dodatek.








Z mniejszych zwierzaków widzieliśmy niezliczone kruki (tak u nas chronione tu są równie częste jak wrony), chipmunki i wiewiórki:






Prawdziwą rzadkością był natomiast szakal, pilnie obserwujący kopiącego w ziemi borsuka (zapewne w nadziei, że gdy ten coś wykopie uda się to ukraść i szybko uciec). Przez dłuższy czas obserwowaliśmy szakala, ale ten wykazał się słuszną ostrożnością i nie zadzierał z borsukiem.





O zjawiskach geotermalnych wkrótce :) I o samym parku i włóczędze po nim...

1 komentarz: