poniedziałek, 24 czerwca 2019

Tuszetia

Z gruzińskiej Kachetii przez przełęcz Abano (2930 m npm) wiedzie droga do Omalo. To Tuszetia. Górska kraina w której wypasa się stada owiec i bydła oraz setki koni (tylko od późnej wiosny do wczesnej jesieni). Kraina, w której zbudowane z łupka stare domy i jeszcze starsze kamienne wieże chroniące przed zemstą rodową tworzą niepowtarzalny, tajemniczy nastrój, w której w zimowych miesiącach mieszka ok. 20 osób (w całym regionie), a latem nie więcej niż 1.000.
Tuszetia o kryształowym górskim powietrzu, często zasnuta mgłami i przesłonięta deszczem.
Można tu chodzić, jeździć rowerem górskim (jak się ma kondycję), jeździć konno, rozmawiać z mieszkańcami, rozkoszować się starożytną historią Wysokiego Kaukazu lub pójść z Omalo do Szatili przez przełęcz Atsunto (3.421 m npm).

Ale wpierw trzeba tu wjechać. Droga, poprowadzona w 1975 r., należy do 10 najtrudniejszych na świecie. Nie ma kilometra bez pomnika upamiętniającego ofiary (z Pszaweli do Omalo są 72 kilometry, potem można jechać dalej aż do Jvarbaseli lub Parsmy - jeśli droga jest akurat przejezdna). Dwa lata temu planowałyśmy tam być, ale drogę zabrał deszcz w porze roztopów, a potem trzeba było wyjeżdżać z Gruzji. W tym roku się udało. Wypożyczonym Nissanem X-terra w dwie dziewczyny dotarłyśmy do Tuszetii. Momentami droga (zwłaszcza w czasie powrotu po kilku dniach opadów i burz) była po prostu rzeką, którą się jechało. Ażeby dotrzeć do Parsmy przekroczyłyśmy po drodze co najmniej 3-4 rzeki (w tym jedną dość głęboką). Ale były też długie odcinki, które były czystą przyjemnością jazdy po nieutwardzonej drodze wśród pięknych gór.

A Tuszetia nas zachwyciła. Popatrzcie.















1 komentarz: